Gdy wielka kupa kamieni
zakrywała widoki wszelkie,
a ludzi truł kwas szczawiowy,
dołował cień mirabelek,
gdy od Hiszpanii przez Paryż ,
po Hamburg, Brukselę, Londyn
warzono koszerne zupy
i tylko krzyk - "Ałłach! Ałłach! "
ożywienie wnosił
Wtedy zabłysnęła Ona,
Broszka - Pani Beaty.
Łuna pół nieba objęła,
choć słońce zaszło za dachy.
I rozlewając swe blaski,
jak okiem sięgnąć szeroko,
jaśniej robiło się z wolna
nad całą Europą.
W wyrazistości poświaty,
aż było widać nad Wisłą
dżunglę francuską, pierwszą frau pruską
i to, jak u nas jest byczo.
I jakby dla zabawy,
błyskotliwe brylanty
ożywiły instynkty
i agresywne, czarne mamby
doszły do biegłości,
goniąc się na ulicy jawnie, nie w skrytości.
A inne demoludy, kodofile, padalce
rozbudzone magią ukrytą w brylancie,
dzielą się i łączą tworząc korowody,
lub lecą na skrzydłach sekt - pancernej brzozy.
Tylko kaczki na stawie, które sztukę pływania
zgłębiały w rewirach potężnego Neptuna,
choć od broszki, świat cały łunami się zabarwia,
na refleksach się znają. Nie dadzą się ogłupiać!
Dziobiąc, mkną między bogi, próbują ambrozji,
czują ciarki wszędzie i robią się łabędziem.
Dodane przez viviana
dnia 30.10.2016 11:54 ˇ
5 Komentarzy ·
963 Czytań ·
|