|
dnia 24.07.2016 23:08
Przesłanie pozornie szlachetne, ale... Jak napadną na nasz dom, to mamy go nie bronić?
Pozdrawiam |
dnia 25.07.2016 06:07
Lao Che Wojenka,
JAko chłopczyk chciałem być żołnierzem i tak to irytowało przyjaciela mojego brata, że dał mi Na zachodzie bez zmian, o ile rozumiem tą postawę to, to nie to...
Z drugiej jednak strony, wojna jest częścią życia.Nieprzyjemną, okrutną, paskudną, niesprawiedliwą ale im mniej ludzi naiwnie myśli, że może jej nie być tym żadziej przychodzi.
Cytując Bartosiaka "po zimnej wojnie historia się nie skończyła". Pamiętam jak dyskutowałem o tym z sąsiadem jakieś pięć lat temu (bel epoque itd), on twierdził mniej więcej jak ten wierszyk. Dzisiaj chciał by zmienić zdanie ale nie potrafię znaleść argumentu, który pozwolił by mu zachować twarz, a tak poprostu do błędu się nie przyzna. :P
Jeszcze tylko jedno, będąc jakiś czas temu u rodziny w gościach zostałęm przyłapany na śpiewaniu wojskowych piosenek córce na dobranoc. Straszmnie minie wyśmiali ale pomijając kwestje, że mieszkam aktualnie za graniacą (każdy Polak poza krajem to odrazu wielki patryjota, co drugi z koszlką z Powstania, a Kraju nie potrafi skasować biletu) i to że wierszyk troche nie o tym, chociaż każda dyskusja się w tym miejscu kończy. (Uff...) to po to chłopaki mają szersze łąpy i wąsy żeby dziewczyny nie musiały. Chociaz nie które się nie słuchają i mają :P, ale ja śpiewałem je córce... od tego wąsy nie rosną a wyobraźnia i inspirująca duma z piękna naszej historii.
P.S. Inn kwestją pieniądze, interesy , kapitał i wojna jako środek w realizacji czyjiś interesów, często kapitału, którego nigdy nie poznamy... a może to to samo? W każdym bądź razie leipej żeby panowie z zagranicy musieli liczyć się z bronią chłopców niż krzykiem matek, bo wtedy łez przynajmniej potencjalnie będzie mniej a rączek więcej.
Pozdrawiam ku chwale Ojczyzny! ;)
P.S. Moja matka też płakała jak starszy brat postanowił iść do wojska, mi tez było dziwnie jak wyjeżdżał na mijse ale to męska rzecz byc daleko ;) |
dnia 25.07.2016 07:38
rozumiem miłość matczyną, która tak na prawdę nie ochroni przed niczym. takie życie, nie? w państwach rządzonych przez totalitaryzmy wszelkiej maści, fanatyków religijnych, dzieciom już w przedszkolach daję się do zabawy "kałachy". natomiast w dotkniętej wygasaniem Europie chłopczyków stroi się w dziewczęce fatałaszki, wpaja wstręt do waginy. dziewczynki zniechęca do roli żony, matki. ech Europo, Europo opamiętaj się |
dnia 25.07.2016 08:39
...pozazdrościć mamusi:
synku - gdy przyjdą po ciebie
ubiorę cię w sukienkę
i prędzej obetnę ci rękę
niż pozwolę byś wyszedł
z czarną bronią w noc
bo wola "synka" już się nie liczy..?
- jest takie staroindiańskie porzekadło: czym skorupka za młodu... |
dnia 25.07.2016 09:38
Jesteśmy wychowani, że walczyć to wielka sprawa, zgadzam się. Ale, gdyby tak wartość życia była na świecie najważniejsza, to nie byłoby walk. Tak naprawdę, to wojny niosą cierpienie po obu stronach frontu, a to daje zyski tym co decydują o zbrojnym rozwiązaniu konfliktu. Człowiek człowiekowi powinien być człowiekiem, a nie wrogiem.
Matka chroni swoje dziecko, niezależnie od wieku, moim zdaniem jest to pozytywne, chociaż dziecko dorose ma prawo decydować o sposobie swojego życia. Relacje w rodzinie winny kształtować się w przestrzeni czasu. Jednak serce matki zawsze drży o los dziecka. |
dnia 25.07.2016 10:44
...a serce ojca oczywiście NIE(?) |
dnia 25.07.2016 10:51
Szanowny Juliuszu,
jestem z Panem tylko myślą,
bo czynem i postępkiem
starość nie pozwala;
Europo, byłaś pępkiem,
kto Ciebie teraz rozwala? |
dnia 25.07.2016 12:47
Mimo, że matki wiedzą, ze ich synowie "pójdą na wojnę", a może zrobią inne rzeczy tak, jak będą chcieli, narażając przy tym swoje zdrowie i życie, mimo, że matki to wiedzą, nikt im nie zabroni modlitw o odwrócenie losu.
Matki, które straciły swoje dzieci na wojnie, a też i w innych sytuacjach (np. na torze wyścigów żużlowych) mają prawo do zaklinania rzeczywistości na swój sposób. Do tysiąckrotnych prób tłumaczenia synowi - nawet, jeśli ten już nie żyje - "prędzej obetnę ci rękę/ niż pozwolę byś wyszedł/ z czarną bronią w noc" (prędzej zamknę Cię w pokoju na rok, niż pozwolę wsiąść na motocykl).
Matki, które straciły dziecko, na pewno wiele razy wyobrażają sobie sytuację, która pozwoliłaby uniknąć tamtej śmierci.
Matka z wiersza Yagody nigdy nie obcięłaby swojemu dziecku ręki, ale mogła tak pomyśleć, że gdyby nie miał ręki, a żył - przecież by... żył właśnie.
Takie myśli nie są normalne. To są myśli matki, która rozpacza.
Matki uczą swoje dzieci patriotyzmu, zachęcają też do podążania za marzeniem, ale jeśli dziecko umiera przed matką, matce trudno pogodzić się z tym, że to trochę... przez nią. Że nie obroniła dziecka przed śmiercią.
Tego typu myśli mogą być próbą jeszcze jednego ratunku. One nie przywrócą syna do życia, ale może są próba ratowania samej matki? Ratowania siebie?
Wiersz Yagody, to, moim zd. udana próba pokazania uczuć i myśli matki, która straciła syna na wojnie.
Mógłby być zapisem myśli matki młodego powstańca. Może nawet Stefanii Baczyńskiej. Myśli, które przyszły już "po".
Tuż przed Powstaniem Krzysztof Kamil Baczyński pisał do matki:
"Nie martw się niczym. Jakoś sobie damy radę, jak to zawsze nam się uda. Wiesz, że nam się nic nie stanie (...). Bądź spokojna o mnie, na pewno nic mi nie będzie".
"Stefania Baczyńska długo po wojnie nie mogła uwierzyć w śmierć syna. Szukała go, ale wśród żyjących. Przekonawszy się o jego śmierci czekała na swoją śmierć, która jak mówiła, na zawsze połączy ją z synem".
(Te dwa cytaty wzięłam stąd: http://ewapam.republika.pl/matka.html). |
dnia 25.07.2016 15:14
Małgorzato odczytałaś bardzo po "kobiecemu", [b]Panowie[b](o czym świadczą komentarze) mają zupełnie inne podejście do pewnych spraw - i dobrze, że się różnimy, tak być powinno. Choć z wiersza wprost nie wynika, że peel jest płci żeńskiej, oczywiście w zamyśle chodziło o matkę. Ale przecież ojciec mógłby myśleć tak samo.
Ja uważam, że na wojnie nie to jest najgorsze, że można zostać zabitym czy rannym, ale to, że trzeba zabijać innych. A odebranie komuś życia, choćby w majestacie prawa i z błogosławieństwem "biskupa, pastora, rabina", zawsze okalecza psychicznie i moralnie. Nikt nie wraca z wojny bez jakiegoś okaleczenia, choćby nie został ranny w sensie dosłownym. |
dnia 25.07.2016 15:18
Wczoraj obejrzałam "Łowcę jeleni" o skutkach wojny wietnamskiej, Twój wiersz ciekawie dopełnia ten film. Pozdrawiam. |
dnia 25.07.2016 16:20
Wiersz pisany z pozycji kochającej Matki, która boi się stracić syna,
msz dobrze napisany, Matka ma prawo do takiego myślenia,
jej rolą jest ochrona dziecka, z drugiej strony, gdy dziecko dorośnie ma ono prawo do własnych wyborów, a poza tym, tak jak zauważył Janusz,
czy wcześniej Broniewski"kiedy przyjdą podpalić dom, ten w którym mieszkasz Polskę, kiedy rzucą przed siebie grom,
kiedy runą żelaznym wojskiem....stań u drzwi..."
Jeśli byłaby potrzeba obrony kraju
naturalną sprawą wydaje się jego obrona, zaś przelewanie krwi w imię cudzych interesów już tak oczywistym jak dla mnie się nie jawi,
a co do okaleczeń, to Autorka ma 100 % rację - ich ślady z pewnością zostają, chyba na całe życie, tak sądzę, też mam na myśli te psychiczne, choć fizyczne też być mogą, gdy np ktoś traci kończynę w czasie wojny, ale trauma psychiczna chyba jest jeszcze gorsza, zetknięcie się ze śmiercią, wybór - albo ja zabiję, albo mnie...
Bywają jeszcze dodatkowe "atrakcje" pt gwałt kobiet, śmierć cywilów.
Z pewnością wojna to synonim okrucieństwa i co do tego nie mam wątpliwości, toteż matczyna postawa też nie jest czymś dziwnym, z drugiej strony bywa i tak, że potrzeba chwili wymusza takie a nie inne decyzje, czasem nawet zagrażające życiu.
Pozdrawiam, wiersz przeczytałam z zainteresowaniem. |
dnia 25.07.2016 17:43
Dziewczyny, wiadomka ta myśl , to uczucie jest dostrzegalne i widoczne na pierwszy rzut oka. Nasza męska drużyna zauważyła wadliwość takiej postawy.
Mnie osobiście nie podoba się druga zwrotka i to nawet bardzo ... o demokracji... To jest sztuczne, chociaż na czasie :P
Podsumowując, dziewczyny nic nie rozumieją bo nie maja wacków! :D:P
Pozdrawiam ;) |
dnia 25.07.2016 17:44
... i tak w ogóle to jak tu zdobywać świat jak matki tylko płaczą :P żarcik, żeby nie bylo. |
dnia 25.07.2016 18:44
Re: kkb, nie wiedziałam, że rozum jest umiejscowiony w wackach,
choć wiem, że bywają takie przypadki, to też taki żarcik, rzecz jasna:P |
dnia 26.07.2016 07:46
Lęki matki są zrozumiałe. Męski punkt jest inny.Trzeba wszystko dostosować do okoliczności.Jeden młody zaprzyjaźniony meski osobnik powiedział ze nie zawahalby sie w sytuacji zagrozenia. ALE zrobiłby to w imieniu tych,co kiedyś walczyli ze wzgledu na ich wiarę i ideałý oraz by bronić rodziny i domu. Co do polityki,powiedział, wolalby się nie wypowiadać,bo jak twierdzi i chyba słusznie, politycy traktują ojczyznę instumentalnie. z moim zdaniem-oby nie trzeba było. .. Pozdrawiam. O.Z |
dnia 26.07.2016 09:44
Wiersz dobry, zamysł i przesłanie popieram.
Kto ci dał prawo
ojczyzny miła
żebyś mi dziecko
własne zabiła
niechaj se patriota
racje stanu kleci
cóż to za ojczyzna
co zabija dzieci
Pozdrawiam.😊 serdecznie.😊 . |
dnia 27.07.2016 10:49
Matka ma prawo martwić się o synka. Tak samo jak zresztą ojciec. Jednak syn kiedyś dorośnie i będzie miał prawo sam zadecydować. Najlepszą ochroną jest edukacja, ale nie "pranie mózgu", czy wpajanie na siłę jakichś wartości, ale nauka logicznego myślenia i wyciągania wniosków. Wtedy już dorosły syn, sam rozpozna kto przyjaciel, a kto wróg, kto go chce omotać, a kto ma szczere intencje.
Pozdrawiam! |
dnia 27.07.2016 15:09
Ileż to już lat - na zajęciach z pedopsychiatrii pani docent, Rosjanka, nazwiska zapomniałem, częstowała całą bodaj trzydziestoobową grupę studentów herbatą i ciastem i w trakcie wolnej dyskusji wypowiedziała pamiętne słowa: "...a bo męższczyzny słabe, kruche i my kobiety musimy ich chronić. Bo czemuż to wojny przegrane, a bo męższczyny je prowadzą, a czemuż wielkie rzeczy stracone, a przez słabość męższczyn.. "
Mało? W kontekscie nowych dyscyplin sportowych - futbolu kiobiecego, hokeja kobiecego, boksu kobiecego - coraz trudniej uwierzyć mi w inność kobiecej psychiki, jeślipominąć wyuczone modele zachowania.
A nasza osobowość to komoda z szufladami. Nic te szuflady nie łączy, poza obuduwą. A w jednej "Bóg i ojczyzna" a w drugiej "kiedy przyjdą podpalić" a w trzeciej "miłujcie nieprzyjaciół", w następnej "a bliźniego swego", a jeszcze dalej "swego nie damy" i "ch.. w d..."
Wszystko zależy od tego, która z nich przypadkowo została otwarta. Oczywiście obudowa - ego - stara się zracjonalizować takie a nie inne nasze zachowanie.
A wiersz ładny :) |
|
|