najgłębiej zapadały słowa o ostrych krawędziach
jak groty i mroźne styczniowe noce
mama za ścianą
przyjmowała panów o różnych porach
czasem
przynosili dropsy na kolację
miałam czas
by oswoić kabel przylegając plecami
do chłodnej ściany
polewałam się woskiem z rozgrzanej świecy
by dostąpić odnowienia henri upajał
zambajonem
czułam niemal bezdźwięcznie wymawiane obietnice
jałowe jak narzędzia przed sekcją
nadzieje zastygały w tętnicach
Dodane przez no_name
dnia 14.07.2016 13:05 ˇ
14 Komentarzy ·
739 Czytań ·
|