Wicherek mówił coś o pierwszych przymrozkach.
Ty, że zimy w przyszłym roku, już nie będzie. Miałem sen.
Z otwartej walizki, spadają na tory płonące znicze.
Idziesz po peronie, na styku horyzontu, znikasz się
za kurtyną mgły, przekraczasz nieznany próg.
Tato, proszę czytaj znaki. To nie szelest opadłych liści,
to krzyk osamotnionej sowy. Synu, pleciesz trzy po trzy.
Fakt, nie jestem górnikiem, a przeżyłem dwa zawały
Z pokerową twarzą łykam kolejne kłamstwa,
nie sprawdzam, wiem, że blefujesz.
Spłoszone spojrzenie ucieka w bok, rozpływa się,
jak jesienne słońce za kurtyna z szarych chmur.
Zaklęta w okrąg, uporczywa myśl powraca, słowa
nie znajdują drogi. Dziadek od kilku lat, inaczej liczy
czas, poczeka do wiosny. Zdążysz, na wiosnę
też odjedzie pociąg. Z każdą minutą budujesz mur.
Peron I wita nas zielonym składem, gdzieś
na bocznym torze ciężko dyszy, ostatni parowóz
Dotyka nas wszechświat, w wielkiej pustce, wzrokiem
sprawdzasz moją obecność, chowamy słowa w niedźwiadku.
Częstujesz mnie chropawym policzkiem, dotykasz włosów,
głaszczesz niczym małe dziecko. Podmuch mroźnego wiatru,
czesze suche badyle, miesza mój lęk, z Twoim uśmiechem
Za zamkniętymi powiekami, drży echo kół, za zakrętem
znika wagon z czerwonymi oczami od płaczu.
Dodane przez Ryszard B
dnia 24.06.2016 20:48 ˇ
15 Komentarzy ·
1077 Czytań ·
|