| szedłem na przełaj lecz nawet ta najprostsza droga nigdy się nie kończyła chociaż zaciskałem pięści
 każdy krok zamieniał się w drwinę myślałem
 o zapaleniu papierosa i o butelce młodego wina
 rozlanej na stole z kartek zapisanych wierszami
 
 
 wątpliwości zaczęły pęcznieć o zmroku
 ożywione cienie rozbiegły się po ścianach
 od tego momentu nabrałem dystansu
 do siebie a każdy ranek nadchodził powoli
 w oczach bliskich wciąż kwitły stygmaty bólu
 
 
 ze snu wyginęli wszyscy bohaterowie
 nikt nie potrafił się już podnieść w radiu
 śpiewał kogut a jaskółka kreśliła linie
 wysokiego napięcia mocne jak strach
 dziś pozostała tylko martwa cisza i ptak
 
 
 znaleziony w zaroślach nad rzeką teraz
 jest smutno wokół cisza i zamieć łez właśnie
 z niej wyją psy nikt nie zwraca się po imieniu
 bo przywiązanie z daleka boli szczególnie
 w uszach pieśń o domu rozkwita coraz bardziej
 
 
 wrasta głęboko w zmysły wiersze jak piszczałki
 strugane wieczorami są pomyłką przyjmowaną
 jak plaga pszczół naiwność wrasta we mnie
 żeby tak można było zawsze wraz z łykiem kawy
 popatrzeć prosto w słońce bez mrużenia oczu
 
 
 i poczuć jak w głębinach duszy nieśmiało rozkwita
 uśmiech
 
 
Dodane przez topor 
dnia 30.04.2016 18:58 ˇ
4 Komentarzy ·
835 Czytań ·
   |