Kantata na sześć cztery lub dwa
skrzydła Rozwija w bólu
egzystencji Zaprzecza istnieniu
duszy Nie ważne bratniej czy siostrzanej
Płeć odbija się w lustrze Rozmyta
plama na szarej pościeli Wyciekła z przełyku
jak rozpacz zatopiona ostatnią kroplą
wódki Zabrakło nadziei Przybyło
kłamstw Każda droga dobra
by dotrzeć do wnętrza Sumienia
upadłych i potykających się choćby o krzesło
są bardziej lub mnie wrażliwe Jedynie
emocje i świadomość określa
pozycje Dotąd nieznane
rano może okazać się wybawieniem
Dodane przez Irena Tetlak
dnia 10.04.2016 18:13 ˇ
4 Komentarzy ·
631 Czytań ·
|