jeszcze czasami
łączymy się na tym samym poziomie
czytając kolejny numer lanceta odczuwamy
zwodnicze dotknięcia
ciszą, przy zamkniętych lufcikach dusimy się
na raz. pozbawione powietrza jutro zmienia barwę.
parę brakujących znaczeń, kilka sylab, spóźniony
dwutakt, zajmuje krtań. kość, ość? bezosobowość
wciska się między cienie. rozetnij. mówią, że masz
złote ręce. pozwól odejść. ona nie należy już do nas.
sobie pójdzie i ja pójdę tam, gdzie gorąco, czerwień
i zieleń, jędrna i żywa jak miłosne wilgocie.
wrócę. jeszcze nieokreślonej jesieni. spotkamy się
nad wodą, albo w górach w obecności żalu wiary
i modlitwy. zakryj oczy dłońmi znajdziesz mnie tam
nagą, zwiniętą w zagłębieniu niby wąż koloru
kości słoniowej.
Dodane przez lu marta
dnia 29.07.2007 17:28 ˇ
10 Komentarzy ·
1096 Czytań ·
|