W porywistym nocnym wietrze
opadła z niej nad ranem cała szata
najpierw z górnych partii a na koniec
z nie mniej atrakcyjnych
jeszcze o tej porze roku - dołów
i to już nie była jesień - to była egzekucja
powolna
rozwleczona po ziemi
w tlących się jeszcze tu i ówdzie
ostatnich punktach
terytorialnej samoobrony
zdesperowanej prima baleriny
której czas właśnie się kończył
na usypanej stercie wczorajszej glorii
skrupulatnie podliczony co do minuty i godziny
w zusowskich rejestrach Pana Boga
wyczerpana zapadała z wolna
w hibernatyczny stan rozstając się ostatecznie
z konstytuującymi ją w jedność przeciwieństwami
stanowiącymi jednocześnie granicę
uniemożliwiającą jej jakiekolwiek
trwanie poza nią
Dodane przez stawil
dnia 31.12.2015 08:15 ˇ
8 Komentarzy ·
568 Czytań ·
|