poranek
słoneczny świergot
chciała z tego coś zaczerpnąć
u niej słota uciążliwa
gałązki urastają do rozłożystych koron
po bezsennej nocy
zasiadła do fortepianu
przemienić chłód nadętych chmur
w nastrój wolno płynącego obłoku
tonacja sama się wybrała
kolejne takty lekko wskakiwały
z klawiatury na pięciolinię
tak rozgrywała swoją gorycz
dopisując kolejne znaki
dla niego
końcowy akord nie był przypadkowy
bardzo chciała żeby zabrzmiał
krzycząco
niech wie
niech zapamięta
ostatnie nuty grały wolno
i dobitnie
- będę czekała
|