z cyklu - "Na farmie"
Kaczor na baczność stawiając trzody
dał znak, że czas się wziąć do roboty.
A, że lubował się w happy - endach ,
w mig pousadzał wszystkie zwierzęta,
tak, by skutecznie rozegrać akcję,
której bezsprzecznie był komendantem.
Stare maksymy były mu znane:
- Taka wygrana, jakie rozdanie!
W myśl tego motta kwaknął dwa razy,
lecz tak, że wyły psy w konsternacji,
warczały suki chóralnie, sprośnie
i ujadały dziwnie żałośnie.
Kryptonim akcji za serce chwytał;
Brzmiał - Odrywanie świń od koryta!
Powód był jeden, wręcz prozaiczny;
- Świnie ostatnio bardzo utyły!
W trosce o zdrowie ich, oraz formę
czas Korytkową przepchnąć reformę.
Tymi słowami z wdziękiem swym kaczym,
wzruszył zwierzyniec cały folwarczny.
W dekretach zebrał najnowsze prawo,
przy, którym zwierząt pół zwariowało.
Strach niebotyczny poczuły świnie,
co zanurzone w korycie ryje
dotychczas miały po same uszy
i napełniały beztrosko brzuchy.
A gdy przybliżył reform dewizę
żeby koryto zawiesić wyżej,
tak nad podłogą jakieś dwa metry,
a z opasami ruszyć na spędy,
kwik się rozpętał durny i sprośny.
Kwiczały tucznie, knury i lochy.
A nawet osioł Stefan zaryczał,
że też za niski jest do koryta
i coś tam beknął ze cztery razy,
lecz było widać, że pewność traci.
Krowy ryczały, beczały owce,
ze strachu wszyscy wyli dosłownie.
Jedynie konie miały uciechę
bo było słychać radosne rżenie.
Dodane przez viviana
dnia 27.11.2015 23:02 ˇ
7 Komentarzy ·
732 Czytań ·
|