Brzeg jeziora podest trzciny cisza naokoło
w piasku stara łajba dnem do góry leży
długie wędki o nią wsparte ratunkowe koło
pod nią stare sieci i części odzieży
Lichy podest z desek zbity na spróchniałych palach
tuż przy wąskiej plaży wdziera się w szuwary
na płyciźnie małe rybki baraszkują w stadach
dalej dzikie kaczki nad nimi komary
Przysiadł dziadek na krawędzi i spodnie podwinął
nogi wsunął w wodę aż zmoczył nogawki
a myślami był daleko dzisiaj roczek minął
jak wypłynął rankiem w urodziny babki
Łódź na której zawsze pływał nazwał jej imieniem
całe życie razem strzegła go od złego
była miejscem ciężkiej pracy jedynym schronieniem
nie zabierał na nią nikogo obcego
Nim wypłynął na jezioro z Bogiem się jednoczył
sprytnie nią sterował na wezbranej fali
mógł polegać jak na ślubnej kiedy boje toczył
chociaż zbaczał z kursu bardzo się kochali
Często łamał biedak wiosło gdy walczył ze szkwałem
aż sztywniały palce dłonie do krwi zdarte
bardzo cieszył się gdy wracał wiosłował z zapałem
poświecenie dla niej wszystkiego jest warte
To co było najpiękniejsze ze sobą zabrała
chciałby to wykrzyczeć pośród wodnej ciszy
łódź z imieniem żony leży jak leżała
tylko że kochana tego nie usłyszy
Dodane przez jaceksenior
dnia 16.08.2015 17:36 ˇ
4 Komentarzy ·
890 Czytań ·
|