(wariant trzeci)
Ujrzałem starca u tronu Bożego,
Siedem gwiazd świeci na jego diademie
A w oczach tkwiła moc o twarzy słońca
Ponad jasność śniegu.
A myśl dostojna i chyba radosna,
Podobna morzom lub białej jabłoni,
Kwitnącym sadom i tam gdzie jest wiosna
W dziedzictwie wschodu, przedziwnie królewska.
Wezbrały lasy z drzewem sykomory,
Tułacze ludy pokoleń Adama
I wszystkie chmury jak wieków potwory
I wszystkie święte sabathani lama.
Dumnie spojrzałem bom przecież postaci
Pełnej krwi ludzkiej dotykał aniołów.
I wyrzekł do mnie: Skąd przybywasz bracie
O twarzach wielkich słońc i apostołów.
Gdybym nie wiedział, i bym nie dotykał
Własnymi usty kielichów goryczy,
Czyżbym nie patrzał na diamenty w Słońcu
I w perłach Pana bym nie uczestniczył.
Poznałem wtenczas umysłu te siły
Jeszcze wiatr świecił i pędził w dniach onych
Że jako słońce wielkie moje bryły
Były podobne do niebios zjawionych.
Tu zatem zda się jakiś czar niebiański
Słowo z chorału gdy z Ducha wynika
Zaczyna tworzyć nową pieśń wschodową
A potem jeden głos to Anioł Pański
Chorał mi piękny rozpoczął nad głową
Już nie królewski lecz z Orłów języka.
Agamemnon
Dodane przez Agamemnon
dnia 15.08.2015 13:27 ˇ
2 Komentarzy ·
399 Czytań ·
|