zastygamy w powietrzu
jakby ołtarz zawieszono na łańcuchach z wiatru
przezroczystość ciał
wypełnia huczący wodospad
w twoich dłoniach staję się kroplą
spijasz wilgoć ze szpiców źdźbeł
językiem dogaszając dojrzałą zieleń lata
różowy wschód
sokiem pękających wiśni wypełniasz żyły
odtąd jesteśmy sadem i pachnącą łąką
drgającym runem leśnym
ciężki oddech pod wodą unosi biodra
opiera na filarach katedry
spadamy w przepaść kanionu by poderwać się nagle
na motylich skrzydłach
Dodane przez no_name
dnia 20.09.2014 19:56 ˇ
8 Komentarzy ·
763 Czytań ·
|