(...) jesteśmy na miejscu, Piękna! - to ostatnie słowo dotarło i obudziło ją. Słowo tak krótkie, jak strzał z bicza, mające w sobie tyle romantyzmu, że mogłaby go słuchać godzinami.
Uwielbiała, gdy nazywał ją w ten sposób. Czuła się wtedy wyjątkowa, a to znakomicie wpływało na jej nastrój.
Przez prawie całą podróż spała. Nie miała sił, by podziwiać zapierający dech w piersiach widok bajecznie kolorowych domów, niczym żywcem wyjętych z obrazów Mai Wrońskiej. Była zbyt wyczerpana poprzednią nocą, by poczuć świeże, zniewalające swą aromatyczną nutą powietrze nadmorskiego kurortu i łagodne ciepło naporu wiosny. Nie odczuła nawet przyśpieszenia, jakim dysponował prowadzony przez niego GT-R, pokryty lakierem o dźwięcznie brzmiącej nazwie "black piano nero". Przyśpieszenia tak subtelnego, jak mierzony kopniak w splot słoneczny.
Nie przeszkadzało mu, że przez ostatnie godziny była nieobecna. Wręcz przeciwnie. Wiedział przecież, że ostatni akt wiele ją kosztował. Miał wobec niej plan i chciał, by była gotowa, gdy za kilka chwil rozpocznie się kolejna oracja nocy.
Boże! Co on z nią robił...
Dodane przez LWG
dnia 29.06.2014 17:05 ˇ
9 Komentarzy ·
5702 Czytań ·
|