Pod szumiącą jabłonią, co jesień z wiatrem liściom dni zabiera
Śpi Poeta, który mocno winem był się sponiewierał
Marzy ciężko i uparcie; czując muzę, wzwód i brzemie
Chce opisać sens istnienia, wygrać z zapomnieniem
Zastanawia się, i myśli; prawdę chcąc wydobyć
Z pytań jutra, prawd przeszłości, pragnie sławy zdobycz
Zdaje sie że znalazł, ma! I w glorię zapatrzony
Tak, że w lustrze chwała wieczna i worek mamony
Bo już śni jak zabić Boga, teraz wie jak wskrzesić zmarłych
Zna co Dusza, Miłość, Pycha, gdzie się zaczną, kończą gwiazdy
Spór prowadzi sam ze sobą o kształt światów, byty
Już to widzi, już spisuje... Nagle Tatka, krzyki!
Budźże się już synu! świta! Trzeba iść pracować!
Przecież ja nie mogę teraz, kiedy znam odpowiedź.
Ale o czym? ojciec pyta, patrzy jakoś srogo
Zapomniałem przez Was wszystko! A tak było błogo...
|