Idę drogą mi wyznaczoną jak co dzień
od świtu do zmierzchu.
Potrzebujące dłonie zdobią okolice
jak mnogo rozsiane polne kwiaty.
Prężą się, wyciągają jakby do słońca,
chcą posiąść najwięcej jego promieni.
Jak odszukać te skazane przez los
pośród tych oszukujących mnie samego.
Rozdaje pomocne uczynki,
jak dzieciom słodycze,
wciąż sięgając głębiej
w czeluści własnej dobroczynności.
Gdy kiedyś pobłądzę podążając
w ciemności do celu,
ktoś również poda mi światło.
Tak, wiem to na pewno.
Dodane przez Mbrzenczek
dnia 18.11.2013 19:34 ˇ
6 Komentarzy ·
597 Czytań ·
|