W uśmiechu strasznym rozpruj mi wargi.
Napraw mój gust.
Spraw bym zostawił posłusznie w poczekalni
ciepły i miękki biust.
Bym go zamienił w ciężkie kamasze
I w braterską broń.
Bym dzielnie wtedy jakiemuś Saszy
celował mężnie w nieznaną skroń.
Naucz wolności wytyczonej
tej co n a l e ż y.
Bym mógł wzlecieć wysoko jak wrona
w otchłanie ciemnej i smukłej wieży.
Daj mi tę siłę bym mógł wygarnąć
bratu z jego duszy odmętu
wszelką zgniliznę i na nią parsknąć.
Namęczyć go tym widokiem do szczętu.
Powiedz jak stojąc do innych tyłem,
nie słysząc ich płaczu, lecz Twojoswojej zachęty.
powiedzieć, starczy. Tyle przeżyłem.
I skoczyć wzdłuż torów krwawe zakręty.
Wytresuj mnie proszę, wołam do Ciebie,
Ty pisklę we tknięte w ciężkie imadło.
Lecz najpierw skutecznie naucz tak siebie.
I spójrz bez rozbicia w oczu zwierciadło.
Dodane przez swojomój
dnia 11.07.2013 03:06 ˇ
1 Komentarzy ·
441 Czytań ·
|