Wyjdź na wolność. Na polanę, na dwór.
Tam zamknij oczy, tam cicho.
Tam bzyczenie osy, ostro przeszyje ciszę raz,
a na powrót da oparcie dla zmęczonych uszu.
A ucho z daleka zacznie łapać psa,
co poglądy swoje z zacięciem ludziom przekazuje.
I pies. I osa, lub mucha dla ucha.
Ale ucho już też aż widzi ptaki. I kartkowanie liści drzew...
co oplata powietrze dookoła na spółkę z wiatrem koło czoła.
I już nie tylko ucho, ale i czoło zatopione jest więc padnij.
Na ziemię, na trawę.
Zanurz twarz w szarości ziemi, zanurz twarz w zieleni.
Tam ździebełko ucho podrapie,
które już nie wie na czym się skupić.
I słońce kark przygrzeje, światłem je obleje.
I mrowi szpieg zajdzie, gdzie zajść nie powinno i Słońce.
Widzisz?
A miało być cicho i spokojnie.
A tu i słońca i osy.
i pies i trawa.
i nieskończenie więcej tego
zajmie się Tobą.
Jak w Amsterdamie masażystki zalotne,
Jak żona w nocy po weselu,
Jak babcia w jedenaste urodziny,
Jak tylko umiesz sobie wyobrazić.
Lepiej.
Jak nawet sobie nie potrafisz wyobrazić.
Wyjdź
Dodane przez swojomój
dnia 15.06.2013 02:50 ˇ
8 Komentarzy ·
602 Czytań ·
|