Zmarzlina przylgnęła do drzewa, w oddali nocy koty śpią w zaułkach ulic ciężkich miast.
Nieopodal światło, latarnia i rozbite szkło. W powietrzu unosi się sznur mgły i oddech
ciszy. Nie ma dnia, początku liniejącego psa. Czekam w tobie, aż słońce rozpromieni
blady, smukły świt. W jednej godzinie wypowiadane imiona, witanie, wołanie.
Co ? I popłyną odpowiedzi, nie ma. Jest.
W opuszczone zasłony wleje się brzask i wszystkie studzienki nie będą tak czarne,
Drzewa zawstydzą się, nieubrane i ogarnięte wzrokiem, owczym pędem.
Kalejdoskop krajobrazu, dwie prawdy zimna i ciepła. Trochę nienaturalnie.
Suche i mokre ręce. Nuta w gardle, echo krzyku. W miejscu-
zostanie zmięta porzucona kula.
Dodane przez Beata Czajkowska
dnia 19.01.2013 07:23 ˇ
3 Komentarzy ·
634 Czytań ·
|