"Cziko"
chwycił mosiężne serce aztecki
chirurg bez dyplomu
i całe powietrze nagle uszło z piersi dzwonu
dziecko pewnego boga w tym czasie
za słońca próg czyniąc krok
złość ojca wywołało okrutną i zapanował mrok
potem Ciebie przynieśli
w naczyniu które
widziałem na głowie pewnej kobiety z Kenii
i odgrodzono nas żywym murem od siebie
śpiew się rozległ
niektórzy uklękli
rozpoznałem twarz faceta w orszaku
dumnie Ciebie trzymał za ucho
pijaczyna z osiedla - jeden z błękitnych ptaków
duszno mu było pod zapiętą muchą
potem cisza nastała jakby
bomba barowa spadła
spowiła nas w obłok
i kiedy mi oddech ostatni wydzierała z gardła
byłem pewien, że stoisz tuż obok
tak godzina minęła lub sekunda
sam nie wiem
opuszczona została urna
krople spadły na otwartą ziemię
wzmógł się lament
kogoś złapano za rękę
zabrzmiało amen
jeszcze kwiatek rzucono nad wnękę
tłum się rozszedł
na chwilę zostałem
bądź spokojny
pomyślałem w duchu
potem, że to głupie jest bardzo
cały świat zostawiasz w bezruchu
a umarli, tym co martwe jest, gardzą
teraz dwie złączone noce
mogą swym chłodem wnętrza gwiazd ostudzić
śpi pod nimi "Cziko" - mały chłopiec
syn pewnego boga, który bał się ludzi
Dodane przez patron
dnia 29.09.2012 14:54 ˇ
1 Komentarzy ·
560 Czytań ·
|