Rozpadam się jak
(nie, nie jak banalny domek z kart),
rozpadam się jak
szarpnięty tsunami zakład
produkcji głównych płyt.
Rozpadam się jak
przeciążony silnik
do którego kretyn wlał
niskooktanowy szajs.
Nie ma...
Nie ma...
Nie maceruję już
powykręcanych słów,
krzywo składanych zdań,
wyrazów w poprzek i wspak.
Jak runąć to
runąć totalnie w dół...
Rozpadam się jak
mżawka przechodzi w urwanie
chmur...
Chmurny i durny czas,
by trzymać w kupie swoją jaźń.
Dokładam środków, sił
lecz wciąż czuję, że
rozpadam się.
Dodane przez Piotr
dnia 02.06.2012 02:10 ˇ
2 Komentarzy ·
554 Czytań ·
|