To tak jakbyś jej kazał wstrzymać poród. Mówisz:
rzeko, teraz odrzucisz po jednym kamieniu.
Nie mogę, bo wracają. Lepiąc się na nowo,
wstępują w stare miasta i urny. Daleko
maluję nimi mury w kremowych tonacjach,
by odbijały w łuskach całe pokolenia.
Tak od nowiu do nowiu, od pełni do pełni;
zmatowiała podszewka pulsuje i blednie.
Kobieta nosi rozpacz. W dziurawej sukience
domyka noc, kołysze wiatr, który w niej wzmaga.
Jest portem, zapowiedzią. Budzi się dwa razy.
W przeddzień i w ponoc czuwa, odpierając złego.
Dodane przez meandra
dnia 06.05.2012 21:03 ˇ
13 Komentarzy ·
1212 Czytań ·
|