nikt nie przyjechał
nie zapukał do drzwi
po niedzieli w dzień pierwszy
w dzień drugi
wierzyłem w miłość ostatniej niedzieli
otworzyłem drzwi
zapach tamtego popołudnia przyleciał z sieni
w środowy dzień zmieniłem kwiaty
wódką czcząc nów księżyca
w czwarty i piąty
nadzieja wróciła do gniazda
czyniąc przygotowania
w szósty od rana
słuch wybiegł na zwiady
chwytał każdy szmer
na próżno
tylko myśli zbiegły na sabat
jutro drobny krok rozbudzi sień
czas oczekiwania zmieni w codzienność
myśli już nie będą wypadać z gniazd
szukać co zgubione
jutro
nikt nie puka
w pierwszą niedzielę po tamtej niedzieli
|