Wychodziłem podziemia,
na czworaka, w pozycji oddającej szacunek
wszystkiemu co pierwotne
zamieszkiwałem
pomieszczenia z obrazami świętych patronów
mego głodu i kanibalizmu,
świadków cierpienia do wewnątrz ,
nie docierał tam zapach stygnących oczu
nie było słychać dojrzewania drzew,
lotu ptaków, dźwięku mięsa swobodnie
odchodzącego od kości,
to było na długo przed narodzinami mowy,
na długo przed pierwszym malunkiem na skale
wykonanym krwią z rozłupanej kamieniem głowy
punkt, który wyrasta ze mnie łodygą języka
moje echo bezpłodne
Dodane przez patron
dnia 16.04.2012 03:31 ˇ
2 Komentarzy ·
540 Czytań ·
|