Fiodor rąbie rzekę
Rano gdy jeszcze słońce z sierpem, czeka by wejść w zmarzniętą tajgę,
która na jego widok cierpnie, Fiodor wyciąga bałałajkę.
Lecz wcześniej idzie rąbać rzekę, wracając wolno
z pełnym wiadrem znowu się wpatrzy w sierp
nad tajgą i bez rękawic sprawdzi ostrze.
Czajnik się krztusi Indygirką, podstawia pod nim
czaj z blaszanką, lubi gdy woda smakuje rybą,
więc od gułagu pije bez cukru.
Fiodor nastraja bałałajkę.
Otwiera drzwi, siada na progu,
dziwi go tajga nie oszroniona,
dziwi instrument nie nastrojony,
nie dziwią odmrożone dłonie.
Dziś Fiodor już nie będzie śpiewał,
zabiera ciężki młot ze sieni,
musi przed sierpem bronić rzekę,
ile się da, przenieść do cienia.
Fiodor naprawia zegar
Fiodor od zawsze bał się pociągów, wlokły się za nim od małego,
ekspresem mknęły na południe, lub w stronę tajgi szły jak żółwie.
Pamięta kiedy kładli tory, słońce nad nimi stało z młotem
i tak od rana do wieczora, kradnąc z ich skromnych porcji wodę.
Fiodor zdejmuje zegar ze ściany.
W którym wskazówki - semafory, stoją jak tamte
pod Magadanem, trzymając ich przez tydzień w polu.
Z czym tam nad nimi stało słońce, że żar z sufitu
kapał jak w piekle, kiedy zabrakło i z niego kropel,
ruszyło wolno żółwie cielsko.
Dziś Fiodor znowu nie będzie śpiewał,
jedynie mrucząc coś pod nosem
naprawi w końcu stary zegar,
by się oswajać ze stukotem.
Dodane przez kozienski8
dnia 01.04.2012 18:35 ˇ
6 Komentarzy ·
802 Czytań ·
|