| 
 A kiedy stracił ją z oczu  i sad za oknem zostawił, 
 i dom w tym sadzie - rzuciła w powietrze płacz jak sieć, później 
 nikt łez już nie widział, żaden szloch ścian nie obudził w nocy.  
 Ludzie myśleli, że ręce składa na piersiach z rozpaczy, 
 bo przecież musiała tęsknić,  skoro nie było innego 
 odkąd sięgali pamięcią zarumienionych policzków, 
 
 warg rozchylonych w uśmiechu. Bóg szukał go w cieniu starej  
 jabłoni,  we mgle porannej podchodzącej pod próg, w dymie  
 z komina a nawet w ziemi  (bo zmarli wstają czasami 
 za późno, by pójść przed siebie), wreszcie pomiędzy żebrami 
 kobiety ujrzał  kolczasty puch, unoszony oddechem. 
 Nie przestraszyła się wcale, gdy gniew  Bożą twarz zachmurzył. 
 
Ojcze - zawołała -  ty masz w ogrodzie kwiaty ze wszystkich  
 łąk a w koronach twoich drzew  gniazda zakładają  ptaki 
 ze świata czterech stron, każdy, kto kochał, kto był kochany, 
 wraca do ciebie na zawsze, mnie został tylko ten kłębek 
 bólu drżący pod dotykiem dłoni, więc nie rozdzielaj nas, 
 dopóki jedno musi żyć - zasmuciła Pana prośba 
 
 z niemądrej miłości. Słuchaj - rozkazał - jak skarży się ten, 
 którego pragniesz zatrzymać, nie pamięta, kim był, nie wie, 
 kim jest, twój głos nie obudził w nim niczego prócz cierpienia - 
 pojęła niewiele, tylko żal nieprzerwany przez wieczność 
 przemówił i nieskończony smutek, gdy pozwoliła mu 
 odejść - jak uwolniona z rąk jaskółka wzbił się. Wysoko.  
Dodane przez  sykomora
dnia 03.07.2011 08:02 ˇ
14 Komentarzy ·
1195 Czytań ·
  
 
 |