|
dnia 15.05.2011 07:21
wspomnienie z dzieciństwa? Wspomnienie o kimś? O Mamie, wycierającej umorusaną buzię dziecka? I jakby delikatna nautka żalu, widoczna w poincie? Tak czytam, z dużą przyjemnoscią, bo skłonił do refleksji. Pozdrawiam, Ewa |
dnia 15.05.2011 07:45
kciuki w górę?
kciuki w dół?
arlekin ma ma usta wykrzywione w uśmiechu
i smutne oczy, wpatrzone w colombinę
stopy bym rozplątał
można by się ukryć, za fartuchem
hey |
dnia 15.05.2011 08:29
Ewo - dziękuję -:)
Wiese - nie ma możliwości rozplątać, taki sposób poruszania się, od gorzej, poprzez wielki wkład w trochę możliwej, po powrót, nie do odwrócenia już, w splątane bardziej, wybór żaden, ale zawszeć to oznacza jednak nadal iść, samodzielnie. Dziękuję bardzo -:) |
dnia 15.05.2011 08:36
Szybko, szybko, by ukochana nie zobaczyła, że jestem kimś innym, niż w słodkie noce....
Dziś krócej, ale nie mniej zajmująco:-)
Serdeczności! |
dnia 15.05.2011 08:47
Nie wiem co wyczytałaś Dzungo, bo tak lekko w Twoim obrazku, że w tej chwili żałuję, iż mój wierszyk jest takim smutkiem podszyty, że coś tam bredzi o dziecku kukiełce, arlekinie, pajacyku, w którym ludzie nie mogą, i latami nie zobaczą niczego więcej niż karła, błazna, arlekina, ale ono cieszy się z tego, że matka nie słyszy i nie widzi w nim tego samego, co ludzie. Ot, tak jakoś, w tym kierunku zmierzałam, ale zmierzać nie znaczy osiągnąć cel, znaczy iść, co też szalenie ważne. Bardzo Ci dziękuję -:) |
dnia 15.05.2011 09:05
podoba mi się, jest klimat wywołany,odniesieniem do znanego rekwizytu /arlekinie/. pozdrawiam serdecznie. |
dnia 15.05.2011 09:06
Och, to mi się podoba w poezji:-)))
Zobaczyłam clowna, który zmywa sceniczny makijaż przed nadejściem ukochanej:-))))))
Ale ja już duża dziewczynka jestem in pewnie dlatego mi się skojarzyło!
Uściski:-) |
dnia 15.05.2011 09:26
Marylo - tak, arlekin jest moim stałym odniesieniem, stałą rozmową, szukaniem nici do "La Strady" też, i zrywaniem nici, co zdarza się, fikcyjna więź, postać, z którą toczę dialog, wyrzucam do niej, a czasem nią bywam -:)
Lubię Twój obrazek Dzungo, mam swój, ale Twój lubię i przywłaszczam sobie do zapamiętania, tak troszkę pirackim prawem do przejrzenia , do ujrzenia czegoś jaśniejszego, -:) |
dnia 15.05.2011 10:09
Smutny twój wiersz...
czytając zobaczyłam " moje'' dzieci ( wychowuję od 4 lat trójkę z DD)-
- jestem arlekinem , błaznem żeby nie pamiętać...matki, wycieranej buzi, trocin, które w sercu po porzuceniu...spłatane stopy, splatane ręce...wydaje mi się,że wszyscy widzą...
myślę ,że każdy czyta przez pryzmat tego ,czego doświadcza i z czym obcuje ....,,
Pozdrawiam serdecznie. M |
dnia 15.05.2011 11:02
Taki zaklęty krąg, z którego tak naprawdę trudno się wydostać. Dobrzy ludzie zadbają o to, żeby nie było łatwo... Poruszył mnie Twój wiersz. Pozdrawiam. Irga |
dnia 15.05.2011 11:40
Zgadzam się, czytamy przez pryzmat tego, czego doświadczamy i co umiemy stwarzać, łączyć, wyobrażać sobie, bowiem czytanie, oglądanie, uczestnictwo jako widz, słuchacz także daje podstawę, również jest częścią doświadczania poprzez słowo, obraz, dźwięk.
Jest kręgiem, z którego nie łatwo wyjść, lub wyjścia nie ma - tak to odczuwam.
Dziękuję bardzo i pozdrawiam serdecznie
-:)
Emilia |
dnia 15.05.2011 13:47
zapominam o rąbku fartucha na buzi
o jeszcze tu i tu i tam bo trzeba wyglądać
- ja nie mogę zapomnieć
dlatego nie jest istotne dokąd idę w kółko
na arenie trwa spektakl
mam pewien niedosyt obrazu - brak dopełnienia - akcentu, choć Wiersz wzmógł się traumą, to tylko wywołał i nie ostudził... |
dnia 15.05.2011 14:07
Mit - nie umiem dopełnić, bo "spektakl" wciąż trwa, nie wiem co będzie ważniejsze - buzia, czy to co pod skórą, w środku, i dla kogo, bo człowieka nikt nie widzi, nikt, więc nie jest to rola, część nieobecności. Dziękuję Ci bardzo -:) |
|
|