Wędrujemy po tafli malachitowej toni oceanu snów
Splecione dłonie, zatopieni w lazurze swych oczu
Zaszeptani w ciszy mroku, porwani bryzą wilgoci ciał
Zmieszani z blaskiem gwiazd, wytarzani w słonym piachu
Zniewoleni w kleszczach ramion, podnieceni biciem serc.
Poproś a dam ci klucze do mojego ego i ogrodu śnieżnych lilii
Odpoczniesz w cieniu pieszczot, najczulszych doznań werbalnych
Zakosztujesz tajemnic skrytych na dnie lubieżnych myśli
Pogalopujesz w przepastną otchłań niezapomnianych przeżyć
Tylko zakotwicz na głębinach przepastnie miłosnej stabilności.
|