A gdybym Cię uwiodła jak Kleopatra Cezara,
to byłaby z nas miły historyczna para ?
A gdybyś ty mnie pokochał jak swą Laurę Petrarka,
to uczucie by grzało nas, jak przełyk starka?
A gdybym przez lat trzydzieści jak Elżbieta Dudleya
kusiła cię swym sercem byłaby - nadzieja?
Tak dywagować bym mogła długo ale po co
siedzę i te rozmowy toczę z ciemną nocą ?
Przecież takie gdybanie sensu nie ma wiele
i łopocze na wietrze jak kurek na kościele.
Te miłosne rozterki, liściki, wyznania,
te pieszczoty, powroty, godziny rozstania
i czas, który ucieka - to przeszłości zmory.
Miłość? To stan szaleństwa, całkowicie chory.
Ta oczu wieczna wilgotność, serca trzepotania
a potem samotność, bo wywiało drania?
Nie, nie o tym myślałam w mojej gdybaninie.
Nie zamierzam znów stąpać po napiętej linie...
Lecz gdyby taka miłość nas jednak dopadła
i rozpostarła przed nami swoje prześcieradła
to coś ci powiem na koniec ty wymówek geniuszu
ja, trwałabym przy tobie jak klęska przy Antoniuszu.
Dodane przez bombonierka
dnia 26.03.2011 09:46 ˇ
7 Komentarzy ·
836 Czytań ·
|