Postawię ci setkę
i pójdziemy dalej, aż poczujesz karuzelę.
Koledzy nie czują pleśni.
Przełyk coraz szerszy.
Wczoraj oprócz pienin były bąbelki.
Nic cię nie przeraża.
Po gumowej pałce, palec gliniarza.
Prysznic w izbie wytrzeźwień.
Pójdziemy jeszcze nieraz w szelkach.
Dowiozą na wózku.
I wiatr poniesie prochy do szynku.
Nawet w modlitwie znajdzie się jedna kropla
destylatu relikwi świętego Józefa.
Poczeka z homilią metropolita
banku narządów. I tak dalej
w mordę jeża. Poniżej kalarepa
na chodniku. I po ptokach.
21.03.2011
|