1
Pierwsze ujęcie nowego światła.
Jestem ja i jest ze mną bezwonny
zapach ambrozji.
Nie oczekuję współczucia, ale
przejść i wdowi grosik dać możesz.
Siedzę.
Jedynie mogę w niebo patrzeć.
To chyba mi wolno.
To nic, że ludzie uciekają na mój widok.
Też bym uciekał.
Czy chcecie mnie pozbawić życia.
Choć i ono jest marne.
Nie dacie rady.
Ja stworzony z nienasyconej żądzy i
niepoznawalnych obrazów bożych,
które pochodzą od współwinnego niszczenia
świata.
Ja nieśmiertelny.
2
Wiem, że szum ulic może być
pozbawiony porządku, który
tak cenicie.
Z chęcią dalibyście mi padlinę do jedzenia.
Nie pogardzę i tym, ale nie chcę.
Jem chleb i pije wodę.
Czasem wypiję ambrozję, czasem uduszę
świętą krowę.
To są posiłki godne mnie.
Tego mi nie odbierzecie.
Jestem sam sobie bogiem.
Choć szukacie go, ja znalazłem.
Znalazłem siebie.
I co bycie bogiem też mi odbierzecie.
Ja spokojny u bram niebios będę czekał, a
wy intruzi na próżno wołać o pomoc będziecie.
Taki wasz zgubny los.
Upokorzenie przed wami będzie mi wynagrodzone.
3
Chociaż cieszycie się, że mnie
gnoicie, a nie dostrzegliście mej radości,
która płynie z morza chmur falujących
po błękicie zapomnienia.
I tak promienie słońca ześlą mi
pocieszycielkę, której jaskrawe piersi
tarczą będą dla mnie.
Pojawia się w blasku, odziana w
płatki róż.
Wyciąga ręce i błogosławić chce
bezdomnego proroka.
Daj poczuć smak ust niebiańskich.
Nawet skazaniec ma prawo
do ostatniego pocałunku.
Tak i ja mam do tego prawo.
Afrodyto uległości daj tego czego pragnę.
Tylko mnie nie zostawiaj.
Trwaj ze mną aż skończy się żywot i
razem wejdziemy do rozkoszy ogrodu.
4
Nie obchodzi was czy mam buty,
czy dziurawe skarpety .
Mam, bo wy macie dziurawe serca i
skalane brudem dusze.
Nie chcę być waszym bratem.
Nie chcę być przez was wychowywany.
Nie chcę być odciskiem waszych matek.
Jestem tonącym dnem.
Dnem, które kiedyś na powierzchnię wyjdzie.
Pamiętajcie nic przypadkowe nie jest.
Przeznaczenie was zniszczy.
Mi ono pomoże.
Zadajcie cierpienie i przybijcie mnie.
Ja was ocalę, ale dusz nie tknę.
5
Możecie mnie zabić, zbawiony będę
dzięki mojej bogini.
Zostawcie mnie nagiego, okryje mnie
światło pochodzące od krwi i ścieku.
A wy oddychać będziecie nadal,
choć ja za was żyć i umrzeć muszę.
Oddechem waszym zatrutym karmię
codziennie mą duszę.
Nie uciekam, jak wy tylko walczę.
Choć skazany na porażkę jestem.
Tak oddam ostatni oddech.
I w końcu pośród traw będę
wtulony w pierś ognistą
i już nigdy więcej nie będę musiał
się o nic martwić, ona mnie ochroni
nie da skrzywdzić bezwładnego
pielgrzyma.
Nie da.
6
Grób mój będzie symbolem dla
nowych pokoleń.
Oni będą wiedzieć, że byłem
ich przewodnikiem.
Dam świadectwo, którego żaden z nich
nie odepchnie.
Milczenie jest moją mową, a
cisza słowami.
Pamiętaj marzycielu bez snów
ubogi bogaczu nigdy, nigdy
nie dopuszczaj nikogo do swego serca.
Tak będą nauczać was moje słowa.
Odejdę w niepamięć.
Przeminie wszystko z zerem na koncie.
To jednak słowo pozostanie,
wierne i czułe.
7
Będę tylko stwarzał.
Będę tylko przyjmował
wasze dusze.
Będę tylko odbierał.
Będę tylko czekał.
Dodane przez zupa
dnia 06.05.2007 11:21 ˇ
3 Komentarzy ·
760 Czytań ·
|