Za zu zi za zu zaj, jak blisko jest do raju;
jutro bedziem o rybkach prowadzić dysputy.
A niech se z trosko w oczach, do woli paplajo,
dorzucem może grosik, nie jestem obkuty.
Smerfy z suszarką? Oh, my God! Miałby ubaw koń!
Pajace... Cyk - bumażka (sic!) i po zawodach.
Są fajni na tych zgrzebnych kmiotków (matulu chroń!
przed łajnem wywożonym na ich łunochodach).
Spróbuj od chłopka kupić listek areału,
to ci się nastopurczy, a skończy na krociach,
a gdy cuś jemu trzeba - zechla cię pomału,
cyckając z ciebie soki, niczem przywra kocia!
Ponad pospólstwem stawia mię prestiż, rząd iQ,
zasobów lingwistycznych (łac. hiszpan, francus.) plik.
To już nie Dyzmów czasy, Kuników (ścierwa, tfu!).
Osiem garów w hybrydzie - okrąglak ino mig!
Z SN Brusselss Airlines, fakt - rychlej, gdy czas pili,
bezpieczniej, pod warunkiem, że w lukach nie tyka.
No, ale czy też można tak w dowolnej chwili
wyskoczyć bez uprzęży - choćby na lodzika?
Trzysta euro gałeczka - mniód nie dla neptyków,
dieta za jednym ssaniem, trudno. Co tam kasa,
gdy rożek mlaska w buzi, aż do kociokwiku
(o ile spód nie trąci stajnią Andreasa).
Tych to unikam niczem Lucyfer kropidła,
bo mają muchy w nosie i krzepę Tarzana.
Ich miłość do lodziarni też mi już obrzydła,
ogonek w strefie euro? Szczyt! Kurna macana...
Europa da się lubić, gdy wszystko dopięte,
pozostał jeszcze problem ważki (no baa)gaży.
Gorsze, gdy w lancz upichcą brukselkę al dente.
Koszerne? O tym można gromadnie pomarzyć!
Dodane przez jacekjozefczyk
dnia 02.12.2010 16:23 ˇ
13 Komentarzy ·
1007 Czytań ·
|