Czasem przychodzę na to wzgórze
- wkoło czerwcowa okolica,
na zboczu róże, dzikie róże,
tych róż zapachem się nasycam.
Schodzę wśród krzaki - tak ich dużo
i gałąź kwietną do ust tulę,
z bliska przyglądam się tym różom,
szukam dzikości - tej w tytule.
Znałem dziewczynę
- mówili o niej, że jest dzika,
że sama chodzi, że gdzieś znika.
Listopad wzgórze to przemienił,
owoce róży mrozem spalił,
tak całe zbocze wyczerwienił
jakby płonęło gdzieś w oddali.
Ta czerwień znów mnie tu zwabiła,
znów pośród krzaków się panoszę,
spragniony miąż czerwony spijam
by dzikiej doznać tu rozkoszy.
A ta dziewczyna?
Dałem jej kwiatek dzikiej róży
- ten kwiat to pretekst, długo służył.
Owoców smakiem się zachwycam
a dzikość to róż tajemnica.
Dodane przez swacha marian
dnia 28.11.2010 12:44 ˇ
5 Komentarzy ·
671 Czytań ·
|