Zapach dnia próbuje zrozumieć proste zasady
rządzące pośpiechem ulicy
obija się dźwiękiem o zebry przechodniów
niesie podręczne drzewo z najwyższa gałęzią
przechodzi po niej
na zielonym świetle
Nie czuje odległości do znaczeń
do siebie
wydrapuje spod paznokci resztkę bezpiecznego lądu
chce spaść aż po usta
zaskakująco nagłą pamięcią
chce unieść głowę albo jej ciężar na wyskość zachłyśnięcia się chwilą
ustać zwyczajność
Mój zapach
wraz z moim węchem to stan pięciolinii
wydartej z zeszytu przypomnień
Opór materii zawieszony
za wszelką cenę
pomiędzy łokciami wolnych sobót.
Dodane przez Falvit
dnia 25.04.2007 10:28 ˇ
11 Komentarzy ·
928 Czytań ·
|