o tej porze po śródmieściu snują się tylko
nieudacznicy. trzymamy się razem. w końcu
jesteśmy solą tego miasta, rzucaną garściami
na lodowy bruk liberalnej demokracji. wielki
chleb dobrobytu piecze się wysoko stąd,
w restauracjach, limuzynach, ciągach cyfr
szeptanych na ucho automatycznej sekretarce.
nam z tego bochna tylko okruch w oko,
na pohybel spojówkom. o jakże starannie
wykształceni, o jak kompletnie bezużyteczni,
łapiemy ukradkiem zabłąkane muchy
dla naszych ślepych piskląt. śpijcie spokojnie,
wytworne rekiny, my nie umiemy wzniecać
rewolucji. wolne są tylko nasze wiersze.
i płaczą za nas ze wstydu.
Dodane przez mars
dnia 21.09.2010 08:53 ˇ
13 Komentarzy ·
1031 Czytań ·
|