a jeśli tam istnienia jest więcej - pomyślał bungalow bill -
w jakiejś bezgranicznie żywej, czującej przestrzeni, a tu
tylko kolorowe nic, która momentalnie znika i znika,
i nie może zniknąć, bo lśniąca porcja nieśmiertelnej
jaźni szamocze się uwikłana w zmysły i neurony.
na progu staje george berkeley w aksamitnym surducie
i odchrząknąwszy oświadcza: "panie i panowie,
właśnie tak, nie inaczej!" i uśmiechają się oczy albatrosów
unoszonych masami powietrza nad oceanem indyjskim,
zgrzyty w stalowych jelitach akceleratorów, wyszczerzone
szkielety nuklearnych miast, moje palce na twoich
piersiach w ażurowej altanie; wszystko zwinięte w jeden wir,
brutalny knebel tłumiący pierwotny krzyk czystej esencji.
bo jakże te bezwolne, nieświadome kulki - pomyślał
bungalow bill - mogły się złożyć w świadomą samotność?
a jeśli to będzie bardzo błoga ulga poddać się temuświatłu
i ciszy, która niesie tragarzy idących wzdłuż jaskini,
i że świata nigdy nie było, tylko cienie, echa i sny.
Dodane przez mars
dnia 13.09.2010 13:34 ˇ
8 Komentarzy ·
1079 Czytań ·
|