czas przestał być dominantą. mało kto strzela z palców;
choć dalej widzę dookoła same dzieci; niepoliczalne
świeczki. i czuję pewną sprzeczność z zamysłem architekta
tej konstrukcji; gdzie wsporniki to spróchniałe żerdzie,
a poniżej widmo rzek, które urywają się w biegu,
jak krzyk skoczka; bliskie małym chwilom, potem cisza.
przychodzą falami. pozostaję klifem.
w tej podróży rzęsiste pola kładą się do stóp; posępnie.
z bliska ziemia ucieka, w oddali stoi niewzruszona.
Dodane przez mimowolnie
dnia 18.08.2010 22:13 ˇ
5 Komentarzy ·
962 Czytań ·
|