szum koi moje ucho, wciągam w płuca jod.
skaleczyłem stopę o porzucone szkło.
atmosfera opadła, a ty się ciśniesz
na moje usta jak niechciane słowo,
jak trujący owoc.
nie smakuje mi ta plaża, morze.
nic mi nie smakuje z tobą.
przez skaleczoną skórę uchodzi ze mnie
meta fizyka, choć miłość rozpada się na atomy.
odrzucam prawa twojej fizyki,
studia twojej fizjonomii,
całą naukę łóżkowej kinetyki.
mam gdzieś wypór wody przez dwa ciała
zanurzone w jednej wannie,
swobodne opadanie, wzajemne tarcie - góra, dół,
góra, dół - rozkosze grawitacji z tobą.
to już nie dla mnie.
to co było w NAS niemierzalne,
względne w czasoprzestrzeni,
wypełnionej teorią miłości nadzwyczajnej,
teraz da się obliczyć bez miejsc po przecinku.
nie jesteś już moją Eureką,
a ja twoim Einsteinem
Dodane przez rabi
dnia 15.07.2010 15:31 ˇ
23 Komentarzy ·
933 Czytań ·
|