Pomiędzy nieoznakowanymi oddziałami:
Szliśmy w parach bez adoracji najświętszych butów
pozwalających stąpać po ziemi; bez ognia, błota
usztywniaczy kolan, szorstkiej wody pod stopami.
Mijając dyżurkę miałem wrażenie, że piasek
sypie się z ich oczu; są rozpisani do innych prac,
obcym ciałom stałym składani w ofierze.
Było słychać kołatki w piersiach i swobodną rytmikę krtani.
Żadnych wzierników i sond, jedno spojrzenie, kilka dźwięków.
Później przychodzili ci sami felczerzy,
kradli nam ciepło z herbaty, kofeinę z kawy,
zdrapywali z szyb słoneczne plamy.
Stał tam człowiek nieruchomy od pół wieku;
kiedy przeszliśmy obok niego zaznaczając teren
kredą na asfalcie, mówił o zagubionych światach,
które chciał ukryć w kieszeniach
przed tłumem uzbrojonych przyjaciół.
Nikt nie szukał jego notatek - zamiecionych
za parawan, za którym siedzieliśmy w otoczeniu lamp.
Każdy przyglądał się swojemu szaleństwu.
Dodane przez Bielan
dnia 15.07.2010 07:45 ˇ
9 Komentarzy ·
591 Czytań ·
|