Może rzeki wrócą do swych gniazd, wtedy ryby znów będą mogły
latać. A łzy powrócą słoną ścieżką do krótkowzrocznych oczu.
I dalej jeszcze do brzegu morza, które w sobie słyszę. Gdy
dotykamy się płatkami uszu, włosy szeleszczą jak spalone
słońcem trawy. Rzeki nie wrócą do swych gniazd. Ryby to nie
ptaki przecież. A łzy płyną zawsze w jedną stronę. Boli od tego
serce, a niebieskie powieki gasną jak skóra owocu. W jego tle
krajobraz rozpuszcza się w mroku, wtedy sowy pożerają
pocałunki, które zostały na ławkach. Pokrzywy wpływają bólem
do żył. Żyły na szyjach nabrzmiewają, potem wycofują się
w skórę. Po twoim odejściu,
robię wielkie kroki. Idę,
recytuję wiersz.
Dodane przez agnesinez
dnia 11.07.2010 20:25 ˇ
4 Komentarzy ·
727 Czytań ·
|