maj. chciało być romantycznie. zmierzch, kurz,
nawet warkot silników na dworcu pekaes
też chciał. w autobusach odjeżdżały dziewczyny.
roześmiane, rozbrykane, nasze iskrzące.
ale żadna moja. potajemnie bolało i nie wiem
skąd przyszła. włosy miała długie, nogi miała
długie, rzęsy, szpilki i paznokcie. spódnica? -
nie pamiętam. długi był też wybieg
elbląskiego dworca, a z każdym jej krokiem
echo potęgowało pewność: słuchała
tych samych zespołów, czytała lema
i zajdla, kochała poezję i koty, jesienne
wypady nad morze. miała abstrakcyjne
poczucie humoru, a gdyby wybieg był dłuższy
zostałaby cudowną matką trójki urwisów
z uśmiechem wyprawiającą je do szkoły.
wyrozumiałą żoną. kochanką była
od pierwszego odgłosu obcasów.
kiedy mijała moją ławkę wyeksponowałem
plecak z naszywką pink floyd. więcej
jej nie spotkałem.
Dodane przez voytek72
dnia 27.05.2010 16:12 ˇ
15 Komentarzy ·
1016 Czytań ·
|