Szarowłosa kobieta w niepewnym siebie wieku
ostrożnie zasiadła w pasiastym leżaku.
Gazetą odganiając nadętego bąka
nos zasłoniła żylastym liściem babki.
Słońce przysiadło na jej ramionach
i trzepocąc sennie żółtymi powiekami
zaczęło mościć się wygodnie
w rozgrzanym gnieździe wilgotnych włosów.
Leniwie ruszyła produkcja melatoniny
(i serotoniny chyba też).
A także ciepłem rozzuchwalonej tęsknoty
która nagle zapomniała, ile ma lat.
W cieniu leżaka przykucnął niezdarnie
kochanek pierwszy sprzed lat trzydziestu.
Szeptem wróciły spłoszone słowa
nagim udem przebiegła zawstydzona mrówka.
Słońce gładziło jej coraz gładszą skórę
prostując ukryte w kącikach porażki.
Szeleściły sucho wypłowiałe wiersze,
których była przedmiotem jak najbardziej lirycznym.
Szarowłosa kobieta w niepewnym siebie wieku
zbudziła się z krótkiej, dla zdrowia dobrej drzemki.
Słoneczne plamki tańczyły jeszcze na jej dłoniach,
w niektórych miejscach zatrzymując się na zawsze.
Na rozgrzanym policzku zastygły paski
na wzór tych nietwarzowych, z płóciennego leżaka,
pod którym kret rozpoczął właśnie na oślep
żmudny proces nieuchronnego kopania.
Dodane przez kredka
dnia 16.05.2010 14:18 ˇ
7 Komentarzy ·
937 Czytań ·
|