pole tu krechą dróg a może mrozu
wciśnięte w przestrzeń jak ten dym z komina
co zszedł na ziemię i wywalił ozór
i ślizgiem w rów, to nijak przypomina
zimy sprzed laty, kiedy w ryle kłębił
bliskie tu dęby
po nich pni strzępy, wir mego poznania
z polan wysnuty, jam ci jest z dębiny
z zawiei jeden, sam za sobą ganiam
a pole? zwidy człowiekowi czyni
on to zza szyby w dal spogląda, oby
mógł z nimi pobyć
pewno z dróg krechą jak i ja z komina
zszedłby skruszony i popatrzył w słoje,
wierszyk tymczasem w sobie skrę dopina
a co w nim było może i nie moje
w końcu krajobraz ni chłodzi czy grzeje
wejdź weń, zdębiejesz
|