Ściągam ostatnią bombkę z gałązki choinki
jak tobołek z kija włóczęgi. Nie pstrykaj mnie
w jądro, stara blondynko, bo wypluję kapsla.
Praca umoralnia, więc podskakuję niczym
budzik w wieczorynce. A na dworze szczypie mróz.
Zamiast kopać groby, zostawiaj ślady szpilek
na śniegu, który w końcu przemieni się we łzy.
Gdy krasnoludek smaży dżdżownicę nad zniczem,
wiem: będę szanowany, lecz niepożądany.
Pocierając zapałką o draskę, odgonię
ręką noc smolistą jak mucha, w której chrapie
przez sen czyjś Pan Bóg. Najszpetniejszy facet świata,
ruchając, przyszywa łatę słońca do nieba,
w którym jest zgięta ręka smerfa w okularach.
Zanim ktoś skroił kasę z portfela, na czole
wyskoczył mi pryszczyk niczym striptizer z tortu.
styczeń 2010
Dodane przez Krzysztof Bencal
dnia 28.03.2010 21:23 ˇ
11 Komentarzy ·
839 Czytań ·
|