ze czterdziestu czterech w talii. zjechali radzić jeden drugiemu: tak trzymać
za pysk motłoch, tak berło, tak mościć stopy na tkanych podnóżkach.
przepiórki zajęte z gorąca tłuszczykiem.
ten kapał na ogień i skwierczał nad uchem.
wysadzali wieże strasem albo złoceniami. noc się kolebała w czarach aż do krwawej
jutrzni. szachy nad szachami - spasieni, błyszczący w jedwabnych poduszkach.
podano miednice, pachnące ręczniki.
obmywano dłonie, wcierano olejki.
kazali wybijać miedne fizjonomie. wtenczas szczerbili żelastwo we flankach gwardziści,
proporce szły z dymem - patrzyli przez palce - z czół im ciekły strużki.
Dodane przez atrament
dnia 03.03.2010 16:13 ˇ
3 Komentarzy ·
682 Czytań ·
|