wiersz
zanim poznałem michelle
i na hampton zaczęliśmy skakać
sobie do oczu,
przez dwa tygodnie
mieszkałem w piwnicy, na drugim końcu
miasta.
kiedy nikomu nie wchodzisz w drogę
nikt nie wie, że żyjesz
i wtedy robisz
co chcesz
ja większość czasu spędzałem
w pracy
najgorsze były niedziele
(to było zanim się dowiedziałem,
że mogę pracować
w niedziele) i nie wiem kiedy
zacząłem śmierdzieć,
i umarł papież,
i ktoś jeszcze próbował
wprowadzić się
do piwnicy
czułem się jak na obcej planecie, porzucony
przez rodzimych kosmitów
to były szalone,
złe dni;
w parku strzelałem z procy
do ptaków,
nocami tłukłem szyby aut
angielskiej arystokracji,
a kiedy nie miałem co robić
chodziłem nad rzekę "nene"
topić kamienie.
obłęd
mówią że jestem szczęściarzem
gdy ląduje twarzą w ziemi,
bo za dużo piję
i
za dużo palę,
ale ludzie dużo mówią,
a większość tylko
pieprzy.
od dawna z kumplami od piwa
słyszę te same żarty,
ciągle nas śmieszą
te same rzeczy.
mówimy o bogu, kobietach, piłce
wciąż pracujemy
w tych samych miejscach/grobach
i mamy te same
żywe problemy:,
żony
kobiety
kochanki.
upijam się i znowu to słyszę;
jestem szczęściarzem
tak, jestem
i wracam
do domu
kładę się spać, obok żony,
która znów zbyt głośno
chrapie.
pogodziłem się z tym że mam
tak wiele szczęścia
że trudno je zauważyć.
Dodane przez biała flaga
dnia 20.02.2010 18:37 ˇ
3 Komentarzy ·
753 Czytań ·
|