Poranne blade lustro, twarz tak bardzo własna
I hotel, tafla morza, wschód słońca i plaża
I nic się nie zdarzyło i wszystko się zdarza
Kto pragnie spokoju - spokoju nie zazna
Na bagnach, wśród roślin szaleje choroba
Błyszczy w oddali ogień wiśniowy i żywy
A Jonasz sam nie wie - duch to czy osoba
I płynąc do Tarszisz zmierza do Niniwy
A jeśli zapragnie zagłębić się w toni
I będzie udawać że Głosu nie słyszy
Próżne jego starania, bo Głos go dogoni
Kto pragnie ciszy ten nie zazna ciszy
Dodane przez mauricjo
dnia 07.04.2007 19:59 ˇ
3 Komentarzy ·
877 Czytań ·
|