zastygłe zmierzchem nabrzeże
jak płótna Seurata i Ciurlionisa
usypia amarantowym woalem
Kierkegaard spaceruje pod ramię z Bogiem
tocząc spór wieczorną modlitwą
wskrzeszaną oddechem latarni
dźwięk słowa jak chwila rzucony
na pożarcie wiatru powraca
po elipsie fal echem sumienia
rybacy zwijają sieci czuwającej opatrzności
wyrzucając nieme dorsze łowiące dech
niczym skazaniec przed ostatnią mową
ważony w dłoni piach jest czasem
lękiem odosobnionego bytu
obmową i milczeniem zarazem
coś każe stać i patrzeć na przypływ
niczym oczekiwanie które jest absolutem
drżeniem światła okruchem prawdy
(z tomu "Herodiada", W-wa 1995)
Dodane przez Robert Rudiak
dnia 25.01.2010 04:36 ˇ
7 Komentarzy ·
644 Czytań ·
|