Teraz już pójdzie z górki w łunę rozpiętą między blokami.
Czarne słońce lśni i modlisz się w moim ciele, jak gwiazda.
Jestem tobą-ziarenkiem w dłoni spoconej kobiety,
która porasta mchem i żywi się krwią. Zło nie śpi,
patrzy na ręce troskliwie jak matka. Ofiaruję ci grzechy
jak spraną pościel. Tutaj rodząca karmi psa łożyskiem
jak mięsem. Dzielimy się opłatkiem. Z ust wylatują robaki,
które miały nas zjeść. Bieleje światło, namaszcza głowy.
Będziemy opowiadać o bólu jak o dobrych snach.
Na czworakach powracać, skamleć na czyichś oczach.
Dodane przez Jacek K
dnia 26.12.2009 15:43 ˇ
10 Komentarzy ·
1252 Czytań ·
|