przed południem dzwon jest pierwszy zanim jeszcze
surowa bryła kościoła zostanie ukończona
miarowy pomruk ruchliwej w porze szczytu ulicy
napotyka w szybach kruchy opór
pomieszane dziecięce okrzyki próbują łapać piłkę
wywracają się na rowerze kołyszą na huśtawce
z wołaniem mamy wracają
wysoko odległy obcy narastający dźwięk
zmierza w korytarzu powietrznym do nieznanego celu
a pośpieszne jęczą o Poznaniu albo o Szczecinie
ten jęk płynie po jeziorze prędzej od swego źródła
i cichy jest szelest wiatru w gałęziach
brzóz które w dzień znałem o zmierzchu pamiętam
z obrzeży miasta dudni szczekanie psów
całe kilometry ostrzegawczego pogłosu
drzwi łazienki o framugę tłuką głuchym taktem
ile tylko może podmuch w wadliwym kominie
włącza się lodówka i buczy uspokajająco
sąsiadka spuszcza wodę jej mąż pokasłuje
ciągle powtarzam
byś usłyszała bose stopy na posadzce
Dodane przez samozrzejmie
dnia 24.12.2009 11:28 ˇ
7 Komentarzy ·
739 Czytań ·
|